środa, 2 stycznia 2008

Savoir vivere każdego króliczka

Witajcie Kochani Dwunodzy, dziś napiszę wam o zachowaniach w mojej rodzinie. Otóż jesteśmy, tak jak nasi dzicy krewniacy, zwierzątkami stadnymi i w pojedynkę czujemy się bardzo źle. Fajnie jest, jak nasze dwunogi dadzą się nam podporządkować i będą stanowić namiastkę króliczego stada. Oczywiście, że w takim stadzie prym musi wieść uszata istota, bo przecież inaczej być nie może. Jeśli już kogoś lub coś zaakceptujemy, po wcześniejszym dokładnym rozpoznaniu za pomocą wzroku, słuchu, węchu, dotyku, a czasem i smaku (oj, lubimy spróbować ząbkami), to bierzemy to w swoje posiadanie pocierając to coś (lub kogoś) bródką, pod którą mamy umieszczone gruczoły zapachowe (dla większości dwunogów niewyczuwalne). I takie znakowanie powtarzamy co jakiś czas, aby ewentualny intruz wiedział, czyja to jest własność, a oznaczony w ten sposób dwunóg miał świadomość przynależenia (prawdziwy zaszczyt) do naszego stada. Nasi dzicy bracia tak znaczą członków swego stada jak i zajmowane terytorium, pocierając ("bródkując") gałązki na skraju zajmowanego obszaru. Drugim sposobem znaczenia terytorium jest pozostawianie na jego granicach suchych bobków (kału) i dla lepszego jego oznaczenia, spryskanie go moczem, ale takim mocno "aromatycznym". Samczyki potrafią obsikiwać nogi swoich opiekunów, żeby inne króliki wiedziały, czyją własnością jest ten dwunóg. Ja sobiście "obródkowuję" mojego dwunoga i skaczę wkoło jego nóg. Potrafie się zesiusiać ale tylko czasami.

Brak komentarzy: